Pandemia związana z COVID-19 stwarza rożnego rodzaju ograniczenia, ale daje też szanse na rozwiniecie innych elementów życia, które od lat biegły tym samym torem. W naszej rodzinie Wigilię i Święta Bożego Narodzenia spędzaliśmy od zawsze u rodziców. Spędzaliśmy je typowo: razem przy stole, w rodzinnym gronie. Zawsze nam jednak przeszkadzał nadmiar jedzenia i umiarkowany ruch, telewizja i media absorbujące poszczególnych członków. W tym roku zdecydowaliśmy, że nie chcemy narażać naszych starszych rodziców i postanowiliśmy urządzić święta „po swojemu”. Od paru lat moim marzeniem było, aby spędzić je w lesie, na łonie natury. Żona podchwyciła ten pomysł i sama znalazła nam miejsce – chatkę na Pogórzu Kaczawskim. Była to pozostałość po starej osadzie, teraz już zupełnie nieznanej. Chatka jest w dobrym stanie, ale bez prądu i wody, za ogrzewanie służy kominek. Największą jej zaletą jest to, że da się do niej w ogóle dojechać.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201226_114053-1024x576.jpg)
Na miejsce dotarliśmy po południu w Wigilię. Google Maps potrafi wskazać drogę nawet po leśnych duktach. Na podwórku czekał na nas kubik drzewa świerkowego, który miał nas uratować przed zamarznięciem. Było zresztą ciepło, kilka stopni powyżej zera. Zbierało jednak na deszcz. Trochę liczyliśmy, że spadnie śnieg i zrobi się wszędzie biało. Mieliśmy już przygotowany plan i podział zadań:
– Daniel rąbie drzewo na opał
– Basia rozpakowuje rzeczy i dekoruje salę
– Ola pomaga mamie, a potem rozpala ognisko i gotuje / podgrzewa potrawy
– Ja rozpalam w kominku i pilnuję ognia
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201224_142207-576x1024.jpg)
Potrawy mieliśmy już częściowo przygotowane, ale wymagały one podgrzania, czy też ugotowania makaronu. Chcieliśmy to zrobić na ognisku przed domkiem. Daniel po przeszkoleniu raźnie zabrał się za rąbanie. Już po kilkunastu próbach umiał jednym uderzeniem przerąbać kloc na pół. Było jednak tego całkiem sporo i trzeba było równo układać w środku domku. Kominek był stosunkowo nowy, a komin miał mocny ciąg i niedługo potem ogień już wesoło „buchał”. Z ogniskiem było już trochę gorzej. Drzewo było dosyć przemoczone i nie chciało się za bardzo palić. Mogliśmy zaobserwować, że rozpalanie ognia w zimie to coś innego niż sosnowe, suche gałęzie w lesie na letnim obozie. Uratowało nas zbudowanie trójnoga i kawałek drutu.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201224_160728-1024x576.jpg)
Tymczasem we wnętrzu chatki zrobiło się przytulnie i świątecznie. Świeczki były naturalnym oświetleniem tej Sali. W jednej izbie znajdowały się tam dwa duże stoły z ławami, które teraz zostały przykryte obrusem, chusteczkami, ozdobami i tym wszystkim co przypominało nam o atmosferze świąt. Była też mała choineczka, ale ta większa stała na zewnątrz. Na cisie zawiesiliśmy parę ozdób. Powoli zapadł zmrok, a my zmęczeni pracą i świeżym powietrzem zrobiliśmy się głodni. Nadszedł czas na wieczerzę. Pomodliliśmy się i rzuciliśmy się na potrawy. Nikt nie wybrzydzał, bo wiedział, że nic innego nie ma.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201224_163333-1024x461.jpg)
Potem przyszedł czas na prezenty oraz odpoczynek. Razem się wsłuchiwaliśmy w trzaskanie polan w kominku i snuliśmy opowieści o dawnych czasach. Na 22:00 pojechaliśmy do Jawora na pasterkę. Jest tam duży kościół oraz przepiękny rynek, cały w ozdobach świątecznych. Do chatki wróciliśmy późną nocą, aby zaszyć się w śpiworkach.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201225_010539-1024x576.jpg)
Następnego dnia było Boże Narodzenie. Z początku nie bardzo wiedzieliśmy, gdzie się znajdujemy. Potem dotarło do nas, że trzeba znowu rozpalać w kominku oraz przejrzeć resztki jedzenia z dnia wczorajszego. Nic nie mogło się zmarnować, bo niewiele go mieliśmy. Ten dzień był okazją, aby poznać bardziej okolicę, znaną jako Kraina Wygasłych Wulkanów. Trochę lało, ale udało się zrobić mały spacer i z radością wrócić do chatki, aby się ogrzać. Nikogo nie spotkaliśmy na naszej wędrówce. Niestety okazało się, że coś kominek nie chce się rozpalać. Po jakimś czasie odkryłem, że przepełnił się popielnik. Skąd miałem wiedzieć o takich rzeczach, skoro całe życie mieszkam w bloku. ☹
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201225_141720-1024x576.jpg)
Zrobiło się ciemno i nastał wieczór planszówek. Nareszcie mogliśmy być razem całą rodziną. Nikt nie zamknął się swoim pokoju, bo … ich po prostu nie było. Po tym jak otworzyliśmy wino zrobiło się całkiem radośnie i nadeszła pora na tańce oraz pochodnie na zewnątrz. Znowu padliśmy wyczerpani późną nocą. W środku było bardzo ciepło, ok 18 C, przynajmniej dopóki paliło się w kominku.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201225_181203-1024x576.jpg)
Następnego dnia wielkie pakowanie i zbieranie się do domu. Nie chcieliśmy przeholować za pierwszym razem. Dzieci tęskniły na możliwością wykąpania się. Jeszcze nie były gotowe, aby zrobić to na środku chaty, czy też podwórku. W domku zmienili nas znajomi, których zachęciliśmy, aby też przeżyli swoją przygodę. Razem trochę postrzelaliśmy do różnych celów z wiatrówki i ruszyliśmy do Wąwozu Myśliborskiego.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201226_135036-1024x576.jpg)
Tam odczuliśmy, że pomysł był mało oryginalny. Spotkaliśmy całe tłumy spragnionych przyrody. Szlaki były dosłownie rozdeptanie co skończyło się wpadnięciem Oli do strumienia podczas jego forsowania. Przyroda była piękna, tylko ten tłok psuł efekt jej podziwiania. Wystarczyło jednak trochę zejść ze szlaku, aby odetchnąć pełną piersią. W domu odbyły się wyścigi do prysznica oraz zajadaliśmy się kupioną po drodze pizzą.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201226_142626-1024x576.jpg)
Przed wyjazdem byłem pełen obaw, jak wytrzymamy razem ze sobą przez te parę dni, zdani tylko na siebie, bez możliwości ucieczki i zamknięcia się w swoim pokoju. Trudno było też szukać wsparcia z zewnątrz, bo i zasięg telefonów komórkowych był słaby. Dodatkowo trudne warunku zmuszały do współpracy, a zadania były wymagające, często robione po raz pierwszy w życiu. Udało nam się jednak przeżyć, mimo, ze były też trudniejsze chwile. To też było bardzo cenne, że mogliśmy się zobaczyć jacy jesteśmy naprawdę, bo w takich prostych warunkach trudno udawać kogoś lepszego. Myślę, że wspomnienia tego wyjazdu na długo zostaną w naszych głowach. Teraz, gdy jedziemy do domku z „normalnymi” warunkami, to automatycznie porównujemy go z tą chatką bez wody i prądu, gdzie musieliśmy choć trochę walczyć ze sobą i przyrodą. I bardzo często tęsknimy za tamta prostotą. Po powrocie pokazaliśmy zdjęcia naszej Babci. Oj, przypomniały się jej dziecięce lata i toaleta na zewnątrz. Powiedziała, że za rok też chce z nami jechać na taką Wigilię. Kto wie, może wreszcie mamy swoją tradycję rodzinną?
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2021/02/IMG_20201224_153600-1024x461.jpg)