Czas czytania: 4 minut

Ostatnio Facebook usunął moją ulubioną aplikację Notatki. Dzięki niej publikowałem rożne przemyślenia. Szczególnie płodne w tym zakresie były lata 2014-2016. Widać obecne zapotrzebowanie na dłuższe teksty tak spadło, że nie opłaca się utrzymywać kodu do ich obsługi. Próbując ratować moje zapiski z tego okresu, przeniosłem je do nowego serwisu pod adresem https://ksie.ga/

Przy tej okazji jeszcze raz miałem okazję wrócić do chwil, a przede wszystkim uczuć z tamtych lat. Uświadomiłem sobie jak szybko minął ten czas, jak wiele ważnych wydarzeń mnie spotkało oraz jak bardzo się zmieniłem. Jeszcze raz czytając te teksty, zobaczyłem na nowo ich piękno. Piękno czystego serca, zakochanego w ludziach i pełnego wrażliwości. Patrząc także na Wasze komentarze, dotarło do mnie, że nie byłem wtedy sam, wierząc, że dzięki komunikacji elektronicznej stajemy się sobie bliżsi. Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa i „lajki”, które do mnie dotarły. Dzięki nim mogłem się ogrzewać i dalej płonąć miłością.

Kolejne lata to dla mnie bardzo burzliwy okres, dalej kontynuowałem rozwój życia w kierunku prostoty oraz  wędrówek po naszym kraju.  Wyprawy w stylu „Uciekam w Bieszczady” przestały być jakimś specjalnym wyzwaniem logistycznym czy fizycznym. Najważniejszym elementem wędrówek stał się dla mnie rozwój duchowy, a zwłaszcza znalezienie odpowiedzi na najważniejsze pytanie czterdziestolatka – „Kim ja właściwie jestem?”. W tych poszukiwaniach zabrnąłem bardzo daleko, bo nie zadowalałem się prostymi, powierzchownymi odpowiedziami. To moje skupienie na sobie oraz rozmawianie na tematy o których inni boją się nawet pomyśleć, doprowadziło do rozpadu moich znajomości. Ostatecznie nie znalazł nikt, kto chciałby mi towarzyszyć w tej drodze. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Ci sami ludzie, którzy wcześniej mnie podziwiali, teraz nawet nie pytają o moje nowe przygody. Przestałem też o nich mówić i pisać, co spowodowało zupełny spadek zainteresowania moją osobą. Nikt ze znajomych na FB nie zapytał, dlaczego nie publikuję już moich opowiadań i czy u mnie „wszystko w porządku”.

To była dla mnie bardzo cenna lekcja. Z jednej strony pokazała mi prawdziwą wartość moich związków, co już wcześniej odkryli także inni (por. wiersz Mickiewicza Przyjaciele ), ale to co najważniejsze to mój egoizm i zbyt duże oczekiwania w stosunku do otoczenia. Fajnie jest przyjaźnić się z osobą wesołą, która nie ma żadnych wymagań, a wnosi w nasze życie samą radość. Przekonałem się, że ludzie na co dzień mają sami dość własnych problemów, zaplanowany czas, który muszą dzielić między pracę, rodzinę, a te resztki, które zostają ledwo wystarczają na odrobinę hobby i odpoczynku. Do przyjaźni, oprócz czasu, potrzeba też wspólnych celów i wartości, a ja niestety jestem dość nietypowy w tym temacie.

Ta moja odmienność, samotność, chęć poszukiwania nowych celów zaprowadziła mnie do skautingu. Zostałem harcerzem, najstarszym w naszym hufcu. Zobaczyłem, że bardzo identyfikuję się z ideami, które mu przyświecają, a do tego jeszcze się do czegoś mogę przydać. Moja służba rozpoczęła się w 1 Gromadzie Wrocławskiej. Zostałem przybocznym, a moim szefem to był chłopak w wieku 20 lat. Bardzo mi odpowiada mi ta rola, bo na co dzień w pracy muszę kierować innymi i czasami ta odpowiedzialność bywa przygniatająca. W gromadzie można znowu trzeba być dzieckiem, aby móc dotrzeć do tych chłopaków, będących w wieku 9-11 lat. Na początku było mi trudno, bo musiałem nadrobić szkolenia ze zwyczajów, tradycji i pedagogiki. Potem okazało się, że mam też zalety, których nie mają młodsi. Ja mogłem garściami czerpać pomysły na gry wprost ze swojego dzieciństwa, a współcześni szefowie jednostek często spędzali je już przed komputerem. Z tego powodu też bardzo bliskie są mi poglądy na życie głoszone 100 lat temu przez twórcę skautingu – Roberta Baden-Powella. Zdążyłem z nich skorzystać za młodu i chciałbym, aby też teraz nasze dzieci miały szansę na przeżycie wspólnej przygody na łonie przyrody.

Moje własne dzieci podrosły i powoli staja się bardziej towarzyszami życia niż osobami wymagającymi opieki. Teraz one wyciągają mnie na wyprawy, a nawet myślę, ze niedługo przyjdzie taki dzień, że to ja będę ich gościem. Mogę na nich polegać jak kiedyś na swoich kolegach. Z żoną mamy rożne chwile. Zdecydowanie więcej jest tych pozytywnych. Trochę trudno było się jej dostosować, że nagle zacząłem mieć inne zainteresowania i to nie koniecznie spełniające się w domu. Z czasem jednak sama się przekonała, że to przynosi dobre owoce i teraz czasami to ona nas wyciąga na świeże powietrze. Stała się też głównym organizatorem naszych survivalowych wyjazdów rodzinnych. Pokazuje mi to, że życie w prostych warunkach dostępne jest dla każdego.

Gdy przenosiłem moje stare zapiski, to porzuciłem parę tekstów, które odnosiły się do bieżącej wtedy sytuacji. Nie chodzi o to, że straciły one swoją aktualność, ale dziś wydały mi się obce. Tak, jak typowy młody człowiek starałem się w nich pokazać swoją mądrość i błyskotliwość w ocenie świata zewnętrznego. Potem, gdy szukałem odpowiedzi u starszych, np. czytając książki Richarda Rohra czy Anselma Grüna, zrozumiałem jak mało wiem i moje wypociny wydały mi się śmieszne. Znalazłem tam odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Nie zatrzymało mnie to jednak w rozwoju, ale znacznie uspokoiło wewnętrznie. Dystans i poczucie humoru w stosunku do samego siebie to najważniejsze zmiany u mnie w ciągu ostatnich lat. Moja mama to trafnie określa swoim powiedzeniem: „Człowiek przez całe życie jest głupi i głupi umiera”.

Dziękuję tym, którzy tu dotrwali, czytając tą dłużyznę. Wiem, że nie pasuje ona do współczesnych czasów, gdzie najważniejsze jest tempo. Niestety nie da się wszystkiego wyrazić za pomocą memów, czy krótkich filmików. Życie jest na to zbyt skomplikowane, ale myślę, że warto to robić – budować piękno świata, wykorzystując dary, które się otrzymało. Nawet jeżeli nie są już zbyt popularne i nie będzie z tego wielu „lajków”. Jesteśmy to winni tym, którzy byli przed nami i zostawili nam wspomnienia swojego życia.


Comments

3 odpowiedzi na „Update 2020”

  1. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku Rysiu. Dzięki za przypomnienie, żeby uświadamiać sobie w natłoku spraw, obowiązków i zmęczenia, jak wiele zależy od nas samych. W komentarzu trudno o dłuższe wywody. Nie o to chodzi. Wiec na razie z 1 stycznia czas na życzenia i marzenia na ten rok. Pozdrawiam.

  2. Dużo dobrego w Nowym Roku pozdrawiamy z Kuniowa. W tym co piszesz dostrzegam przemyślenia z kilku ostatnich lat. To tak po 40 chyba jest, że mądrzejemy i wiemy co jest dla nas wartościowe. Uściski dla żony.

  3. Jacek Majak

    Rysiu, w Nowym Roku dużo wiary, radości oraz OPTYMIZMU dla Ciebie oraz Twojej Rodziny.