Czas czytania: 3 minut

Pierwsza niedziela po Wielkanocy to niedziela Miłosierdzia Bożego. W połowie marca zostałem „zaciągnięty” na weekendowy wyjazd do Krakowa-Łagiewnik. Znajduje się tam Sanktuarium i klasztor w którym umarła siostra Faustyna . Nie chciałem tam za bardzo jechać, bo po ciężkim tygodniu w pracy warto odpocząć. I do tego miały tam jechać same „baby”.  Uległem jednak namowom żony , postanowiłem przyjąć posadę „ochroniarza” i jakoś starać się przeżyć ten wyjazd, ale bez zbytniego angażowania się.

Kraków przywitał nas lekkim deszczem i gromadą Pań w średnim wieku. Na szczęście był też jeden facet. Rozgościliśmy się w pokojach klasztornych. W każdym z nich, na stoliku leżał egzemplarz „Dzienniczka”, gdzie Faustyna zapisywała swoje przeżycia, myśli i objawienia. Nasze towarzystwo, to „Koronkarki”, czyli grupa osób odmawiających Koronkę do Miłosierdzia Bożego.  Nie mogło więc zabraknąć wspólnego nabożeństwa w kościele w którym modliła się też siostra Faustyna. O 15:15 trudno było się tam wcisnąć. Kościół pełen był osób modlących się i proszących w rożnych sprawach.  Wiele osób wyglądało na pogrożonych w rozpaczy i beznadziejności. Swoje oczy mieli wpatrzone w obraz Jezusa z podpisem „Jezu ufam Tobie”. Wokół, na ścianach kościoła – wota, czyli drobne podziękowania, pamiątki za doznane łaski. Na wprost Jezus w Monstrancji, po postacią chleba.

W powietrzu czuć było zapach „prochu” walki duchowej. Tej samej, którą prowadziła Faustyna w czasie swojego życia.  Nazwana jest apostołem Miłosierdzia Bożego. O co chodzi z tym Miłosierdziem i dlaczego trzeba o nim przypominać? Wiele mi wyjaśniło spojrzenie na rekonstrukcję celi, w której mieszkała Faustyna. Wszystkich odwiedzających zaciekawiają najbardziej narzędzia pokutne: kolczaste bransoletki, pas czy włosienica. Takich jakich ona kiedyś używała (Dz 1347). W taki miedzy innymi sposób kiedyś pojmowano miłość do Boga.  Faustyna w swoim „Dzienniczku” pisze: „W tej chwili, kiedy piszę te słowa, usłyszałam krzyk szatana: Wszystko pisze, wszystko pisze, a przez to tyle my tracimy, nie pisz o dobroci Boga, On sprawiedliwy. — Zawył z wściekłości i znikł.” (Dz 1338). Kiedyś, tak jedną z najważniejszych cech władcy czy ojca była właśnie sprawiedliwość. Ludzie ze strachu starali się wypełniać praktyki religijne. Im mniej się bali, tym bardziej stawali się obojętni  na Boga. Im byli silniejsi, tym bardziej go nie potrzebowali. W takim właśnie momencie, tuż przed wybuchem II wojny światowej, Jezus zwrócił się do Faustyny z nowym orędziem, w którym przypomniał o swoim miłosierdziu, bo poprzez brak jego znajomości  dusze po prostu giną. Miłosierdzie nie jest jednak automatyczne, wymaga współdziałania zainteresowanej osoby: „dusza zaczyna rozumieć  wysiłek Boży, ale zwrócenie [się do Boga] od niej zależy. Ona wie, że ta łaska jest dla niej ostatnia, i jeżeli okaże jedno drgnienie dobrej woli — chociażby najmniejsze — to miłosierdzie Boże dokona reszty.” (Dz 1486 )

„Dzienniczek” pełen jest opisów walk duchowych a także codziennego życia. Faustyna w swoim życiu dużo się nacierpiała, zarówno duchowo jak i fizycznie.  Robiła to jednak świadomie, biorąc na siebie cierpienia tych, którzy już cierpieć nie mieli sił. Te męki ofiarowywała za dusze, które miały być przeznaczone do piekła, zgodnie z słowami Jezusa: „Dziecię moje, życie na ziemi jest walką, i to wielką walką o królestwo moje, ale nie lękaj się, bo nie jesteś sama. Ja cię wspieram  zawsze, a więc oprzyj się o ramię moje i walcz, nie lękając się niczego. Weź naczynie ufności i czerp ze zdroju żywota nie tylko dla siebie, ale i pomyśl o innych duszach, a szczególnie o tych, którzy nie dowierzają mojej dobroci.” (Dz 1488)

W jej życiu nie brakowało też humorystycznych momentów:  „Dziś w nocy była straszna burza. Pochyliłam się twarzą do ziemi i zaczęłam odmawiać Litanię do Wszystkich Świętych. Pod koniec tej litanii opanowała mnie tak wielka senność, że nie mogłam w żaden sposób skończyć tej modlitwy. Wtem się podniosłam i rzekłam do Pana: Jezu, ucisz burzę, bo dziecię Twoje jest niezdolne dłużej się modlić i senność mnie morzy. Po tych słowach otworzyłam okno całe, nawet nie zapinając je na haki. Siostra N. mówi mi: Co siostra robi, przecież wicher wyrwie okno. Odpowiedziałam jej, niech śpi spokojnie — i zaraz uciszyła się zupełnie burza. Na drugi dzień siostry mówiły o tym nagłym uciszeniu burzy, nie wiedząc, co to znaczyło. Nic na to nie odpowiedziałam, tylko pomyślałam sobie: Jezus i Faustynka wie, co to znaczy…” (Dz 1197)

Czy przesłanie skierowane do Faustyny jest aktualne także i dziś? Myślę, że potrzebne jest światu jeszcze bardziej.  W obecnych, spokojnych czasach nie boimy się już tak bardzo, jesteśmy samowystarczalni i przestajemy wierzyć w bożą sprawiedliwość. Niestety, mimo wszystko ona istnieje. Tym bardziej potrzebne nam jest boże Miłosierdzie. Tylko jak je rozumieć? Odpowiedź można znaleźć w lekturze „Dzienniczka”.  Dla mnie najbardziej poruszające są rozmowy Jezusa z różnymi rodzajami dusz (Dz 1485). Każdy z nas może się tam odnaleźć…

Za rok też spróbuję się dołączyć do „Koronkarek” i jeszcze raz odwiedzić Łagiewniki. Martwię się co z nami będzie, gdy zabraknie takich wojowniczek.

Dla tych, co mają daleko przygotowano wirtualną celę siostry Faustyny.  Można obejrzeć w Internecie pod adresem https://faustyna.wkraj.pl/html5/index.php?id=60297#60297/