Dzieci ciągle rosną i aby trzymać z nimi kontakt często wracam do swojego dzieciństwa, do czasów, gdy miałem tyle lat co oni. Uwielbiają one słuchać historyjek o rzeczach, które się „zmalowało” za młodu, bo wtedy rodzice wydają im się bliżsi. Takie opowieści pokazują, że pod maską poważności i odpowiedzialności także jest, albo drzemie dziecko.
Inną formą pogłębiania kontaktu są wspólne zabawy, zwłaszcza te zupełnie nie znane dla młodego pokolenia. Odgrzebując swoje wspomnienia, zdaję sobie sprawę jak bardzo ich dzieciństwo różni się od czasów mojego pokolenia. Chociażby trzepak, kiedyś centrum życia dzieci w wieku podstawówkowym, stoi teraz pusty. Rdzewieje i to tylko na starych osiedlach, bo w nowym budownictwie w ogóle się już go nie znajdzie. Zresztą jest też inny jego aspekt. Kiedyś mogliśmy godzinami zwisać z niego głową w dół, a teraz to często dzieci nie potrafią się na niego wdrapać lub rodzice na to nie pozwalają, bo przecież mogą z niego spaść.
Zrobiłem mamy wywiad z moimi dziećmi, szukając wspólnych zabaw, które razem znamy. Okazuje się, że przetrwała większość tych, w które bawiły się dziewczynki: gra w „gumę”, „klasy” czy „szczura”. Niesamowicie za to zmieniły się zabawy chłopaków. To co dla nas było oczywiste: szukanie wyzwań i odrobiny niebezpieczeństwa zdaje się już być skutecznie wytępione czy zeszło do podziemi. Będąc małym chłopcem, naszą ulubioną zabawą było bieganie kijem udającym karabin czyli gra w „wojnę”. Jak to dziś okropnie brzmi! Nie stroniliśmy od strzelania z procy. Zresztą, którą każdy sam musiał zrobić. Zdarzały jeszcze wybuchy „znalezionego” na budowie karbidu czy też innych zaimprowizowanych „bombek”. Była też gra w „noża”, czyli podział terytorium za pomocą rzutów wbijających nóż w ziemię, tuż obok swojej stopy. Który teraz z chłopków w podstawówce miał ostry nóż w ręce! A przecież nie było z tego powodu więcej wypadków niż teraz… Do tego dochodziły wyprawy po okolicy, przechodzenie przez płoty i dziury, zwiedzanie opuszczonych budynków, czyli wszystko to, co dzisiejsi rodzice zabraniają swoim dzieciom. Tak właściwie to inicjatywa tych zakazów, odpowiednio podsycana przez media, wykorzystuje naturalny strach kobiet o ich dzieci i jest milcząco aprobowana przez mężczyzn.
![](https://ksie.ga/wp-content/uploads/2014/02/1531739_260924967400386_1797625482_o-768x1024.jpg)
Postanowiłem trochę przybliżyć swoje dzieciństwo moim dzieciom i spróbować przywrócić ich trochę tego co im skradziono. Na szczęście pod oknem mamy trzepak, a we Wrocławiu zachowało się jeszcze sporo starych fortyfikacji. Mamy też proce, których teraz już nie trzeba samemu robić. Wszystko jest do kupienia w Internecie. 😉 Trzeba sobie tylko znaleźć spokojne, odludne miejsce, gdzie można poćwiczyć strzelanie, bez posądzenia o działalność terrorystyczną. Fajnie jest poczuć się na chwilę dzieckiem. Niestety nigdy nie zastąpimy dzieciom jednego – podwórka na którym można spotkać kolegów.
Pocieszam się trochę, tym, że nadal można spotkać środowiska, w których nasze dzieci mogą bawić się w grupie z rówieśnikami i to nie zawsze w „sterylnych” warunkach. Jestem fanem Skautów Europy (http://fse.wroc.pl/ ), którym mimo szybko zmieniającego się świata udało się zachować ducha dawnych zabaw, wychowania i kształtowania postaw młodych ludzi. Podziwiam ich za tą bezinteresowną pracę i z pełnym zaufaniem powierzę im swoje dzieci.