Czas czytania: 2 minut

Jednego dziadka nie znałem w ogóle. Umarł przed tym jak zdążyłem  podrosnąć i być na tyle duży, aby pojechać do niego, kilkanaście kilometrów za miasto. Nie zdążyłem też zapamiętać jego żadnych odwiedzin. Drugi mieszkał po przeciwnej stronie podwórka. W swoim życiu był cieślą, zbudował dom, w którym mieszkaliśmy. Gdy byłem mały, to był już na emeryturze. Nie pracował  już zawodowo i nie pamiętam też, aby ruszył się kiedyś ze swojego podwórka. Jego ulubionym zajęciem było stanie za płotem i obserwacja ruchu ulicznego. Wtedy dość rzadko pojawiał się jakiś samochód, ale było widać innych ludzi i można było do nich zagadać. Był samoukiem. Skończył tylko 4 klasy szkoły powszechnej i to w zaborze rosyjskim. Całe życie miał piękny charakter pisma. Lekcje kaligrafii bardzo się przydały. Dzięki swojemu niespiesznemu trybowi życia, miał dla mnie sporo czasu. Nauczył mnie czytać i pisać, zanim poszedłem do zerówki.

Mogłem z nim uczestniczyć w innych ciekawych zajechać takich jak strzelanie z korkowca do szpaków dziobiących gruszki, czy naprawianie drobnych sprzętów. Pamiętam też wspólne, męskie sikanie w kącie podwórka. Dziadek też jako pierwszy zainteresował mnie historią. Miał w domu parę pamiątek, które dla mnie były jak eksponaty z muzeum: mapę przedwojennej polski, czy opasły tom „Dziennik z lat okupacji”. Wtedy moją ulubiona zabawką na podwórku był toczak, czyli wielki, obrobiony na okrągło kamień, postawiony pionowo jak koło młyńskie, który można było obracać za pomocą korby. Normalnie służył do ostrzenia narzędzi, ale działał jako doskonale koło zamachowe, na którym można było ćwiczyć swoją siłę hamowania. Pikanterii dodaje fakt, że był wykonany z płyty nagrobkowej, zebranej z pobliskiego cmentarza żydowskiego. Cały był w hebrajskich napisach i symbolach. Sam cmentarz też był doskonałym celem wypraw młodych chłopców. Takie to były czasy.

Od dziadka otrzymałem pierwszy zegarek. Czułem się wtedy jak prawdziwy dorosły. Cieszę się, ze mogłem poznać swojego dziadka. Umarł jak miałem 10 lat. Wtedy już nie mieszkaliśmy razem. Nie spędziliśmy razem dużo czasu, ale te chwilę dużo dla mnie znaczyły. Nikogo z dzieciństwa nie zapamiętałem tak jak jego. Ci co go znali, mówią, ze mam charakter po nim. Parę lat później przeczytałem cały „Dziennik z lat okupacji”, a jego warsztat ciesielski był miejscem moich wynalazków przez kilka następnych wakacji.