Czas czytania: 3 minut

Pożyczyłem ostatnio z biblioteki książkę „Werniks” Wiliama Whartona. Jak zwykle u tego autora było w niej wiele malarstwa, pięknych krajobrazów, seksu i remontów mieszkań. Pojawiły się też pierwsze nutki starości i przemijania.

To jednak mnie najbardziej zastanowiło, to karta biblioteczna przyklejona do pierwszej kartki książki. Pani, która ją wypożyczyła, przybiła pieczątkę z datą, abym nie zapomniał jej oddać w terminie. Dzięki tej karcie mogłem zobaczyć jak często jest ona wypożyczana. Zastanowiło mnie, że daty te przeważnie koncentrują się w pierwszych latach, a potem jest ona rzadziej wypożyczana. Na końcu są już całe lata, które książka przeleżała na półce. Czyżby to znaczyło, że jej treść się zdezaktualizowała? Raczej nie, bo mówi ona o wartościach uniwersalnych. To chyba jednak kwesta mody. Niektórzy autorzy pojawiają się jak kometa na niebie, aby potem zniknąć w mroku braku reklamy i zapomnienia. A może to też kwestia odpowiedniego wieku autora i jego czytelników. Potem, gdy pisarz umiera, często wraz z nim giną jego dzieła. Z jednej strony to dobre, bo daje to więcej przestrzeni do powstawania nowych utworów. Jednak te najbardziej wartościowe książki się nie starzeją i są czytane przez kolejne pokolenia. Przeważnie mówią one o wartościach, które nie przemijają i są niezależne od mody i aktualnie panujących trendów.

Książki zawsze dla mnie wiele znaczyły. W pewnym sensie mnie wychowały i ukształtowały. Myślę, że ich wychowawcza rola będzie się jeszcze zwiększać, bo przy zaniku kontaktów międzyludzkich brakuje nam żywych przykładów do naśladowania. A papier jest w stanie wykreować dowolnego bohatera, z którym można się utożsamiać. Śmiem nawet twierdzić, że na podstawie lektur, które czytamy można określić profil osobowościowy. Podświadomie najbardziej podobają się Ci bohaterowie czy idee, których cechy mamy już w sobie. Książki pomagają je odkryć.

Jak spoglądam w przeszłość, to przychodzi mi na myśl parę książek, które zapamiętałem na długo. „Ferdynand Wspaniały” to pierwsza książka, którą pożyczyłem z biblioteki. Byłem wtedy bardzo dumny, że sam się zapisałem i samodzielnie ją wybrałem z regału. Z dzieciństwa pamiętam klasyki dla chłopaków – „Winnetou”, „Czterej pancerni i pies”, czy też książki Juliusza Verne’a. Dzięki nim mogłem przeżywać wspaniałe przygody, uczyć się bohaterstwa, braterstwa broni i poświęcenia. Jednym słowem tego, czego obecnie dzieci szukają w grach komputerowych. W okresie nastolatkowym przeczytałem „Trylogię” Sienkiewicza, która pokazała mi co to jest patriotyzm i poświęcenie prywatnych korzyści dla dobra Ojczyzny. „Potop” przeczytałem kilka razy i co parę lat do niego wracam. Inną, ważną dla mnie książką okazała się „Geografia dla klasy VIII”. Była bardzo gruba, z prawdziwymi tekturowymi okładkami. Idealnie nadawała się na podkładkę do wiercenia otworów na płytkach do montażu układów elektronicznych. Podziurawiłem ją jak ser szwajcarski. „Przewodnik po ZX Spectrum” to pozycja, które u mnie miała kilka żyć. Pierwszy egzemplarz zupełnie się zużył od nadmiernego czytania. Musiałem kupić kolejną książkę, która przeżyła kilka lat i potem gdzieś zginęła. Parę lat temu zdobyłem nowy egzemplarz, który odpoczywa teraz na mojej półce. Okres studiów to dla mnie czas bolesnej weryfikacji prawd wcześniej wyczytanych w książkach i początek szukania odpowiedzi na pytanie „Jak żyć?”.  Taką przełomową pozycją z tego okresu był dla mnie poradnik dotyczący stosunków damsko-męskich „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”.  To powinna być obowiązkowa lektura szkolna dla każdego! Dzięki niej oszczędziłem sobie sporo rozczarowań w małżeństwie. Pamiętam też swoje pierwsze Pismo Święte, które straciło okładki, a w pewnym momencie zostało zalane sokiem marchewkowym. Jak w domu są małe dzieci, to trzeba uważać na to co i kiedy się czyta. 😉 Do utworów, które zmieniły moje życie zaliczam też wiersze Phila Bosmansa oraz książki Wiliama Whartona, które nauczyły mnie refleksyjnego patrzenia. Jego powieść „Spóźnieni kochankowie”  doskonale pokazuje do czego może doprowadzić branie udziału w wyścigu szczurów. Wszystkie jego książki są bardzo osobiste. Od paru lat eksploatuję „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza à Kempis.  To dziwne, ile ten traktat, napisany w XV w. mówi o prawdziwym wnętrzu człowieka i jak ono się zupełnie nie zmieniło przez wieki, mimo zmian w kulturze i technice. Zresztą czytało ją wiele sławnych osób i coś też je przyciągało. 😉 Do mnie najbardziej przemawia jej prosty język oraz nazywanie rzeczy po imieniu.

Wiele z tych książek się „zużyło”, poginęło w kolejnych przeprowadzkach, „utknęło” u znajomych, ale ciągle o nich pamiętam. Od jakiegoś czasu zbieram je w postaci audiobooków, które tak łatwo się dają słuchać podczas podróży samochodem. 😉 Przygotowuję się do kolejnego kroku – przejścia na ich elektroniczne wersje. Jednak żaden czytnik nie pachnie tak jak stara, pokreślona i poszarpana książka. Przeważnie te najbardziej zniszczone są najwartościowsze.